21 stycznia 2012

Przepierka


  

Wypiorę swój mózg
Jak szmatę                                                  
Potem lekko wykręcę
I czysty już, biały
Wysuszę na słońcu
Póżniej pędzel wezmę
I nowe na nim
Namaluję wzory





Gdyby wiersz..


Gdyby wiersz był trawą
Mówiła bym kwitnieniem
Gdyby był lśnieniem
Mowa byłaby szlakiem gwiazd
Gdyby był płaczem
Łzami bym rosiła ziemię
Niestety
Jest tylko mym istnieniem
Z marzeń i tęsknoty
Więc jest niczym
Jak i ja
Formą niebytu










19 stycznia 2012

Odrodzenie


Coś się kończy
By coś się zaczęło..
I odrodzisz się na nowo
W deszczu..
Gwiazdach i kwiatach
W mowie zwierząt
W szeptach zachodów słońca
By żyć wiecznie
Przez czas
Co nie istnieje
By ciszą być
I być śpiewem
Wszystkiego co żyje
Głosem gwiazd
Bo nie istnieje koniec
Bez początku
Jesteś wieczny 
Jako wspólna świadomość
Jako energia i materia
Wartością zawsze stałą


                                                                       2011 rok

Wiosna




Bocznymi drogami
Chodziła
Wiosna zmęczona
Przez bruzdy ziemi
Koło płota
Wąskimi ścieżkami
Przez grząskie błota
Gdzie krokusów
Plamki malowała
Chodziła..
Śpiewała..
A do nas trafić nie mogła
Biedna..
Wiosna.. sierota





Myśl



Chirurgicznymi szczypcami
Wyciągnęli mi z głowy myśl
Cherlawą i oślizgłą..
Co z nią zrobić ?
Zmiękczyłam więc rękami ziemię
I posadziłam ją delikatnie
W doniczce..
Podlewałam pilnie
By po czasie jakimś stwierdzić
Z przerażeniem, że już dojrzała
Ale nadal jest upiornym tworem
Chorego mózgu..
Nic w niej nie było
Ze zdrowego majestatu rośliny
Dalej przerażliwa była
Człowiecza i potworna..
Nie przypominała wcale kwiatu,
Lecz mackami wielkiej ośmiornicy
Obejmowała mnie, jak nowotwór złośliwy
I wciąż rosła.. już bez donicy..
Myśl gigant.. myśl potwór.. niezbadanego strachu..
Trzeba by ją oddać do ekspertyzy
Może tam się na niej / myślałam / poznają..
Ale już nie mogłam
Bo wyhodowawszy hydrę 
Tak mnie oplotła, że umarłam w maju..


17 stycznia 2012

Smutek gwiazd



Sieje się serce
Żałosne jak mgła
A smutek mnie nicią
Siwą oplata..
Iskry darowanej
Nie poniosę tęsknotą
- Otacza mnie dym
Świata
- Przędzą złotą










Witrażowa noc



Jeszcze jedna noc
Z mozaiki
Witrażowa noc.. Łucjo..
Zimno Ci ?
Tak..
Dzwoni noc o zęby
I drga w szkle ciemność..
Już bez oczu
Bez ust
Czerwona jama
Otworzy powieki..
- Sam będziesz –
Znów samotny
Na WIEKI jednego dnia..

16 stycznia 2012

Podzielony Świat



Drewniany most
I szara rzeka..
Dalej stare domki..
Domki, chatki, podwórza
Niskie izby..
Okna sięgające ziemi..
Wilgoć i zimno..
To Podgórze..
Obok Kraków
 Rozpostarty szeroko
Tu..  Między biednymi domkami uliczki..
Psy, koty i ptaki..
Dzieci w kałużach, w rynsztokach
Na podwórkach ze szczurami..
Blade i brudne..
I ten most..  dzielący rzekę
Świat i marzenia..
Ich światy i serca.
.

Wiatr i płomienie



Tutaj płomienie wiatru
Mnie palą wolnością
I cisza w sercu taka wzbiera
Że czuję oddech wieków…
…niżej, powoli czas umiera…
W gałęziach smreków…
Tutaj osmagał mnie
 bezlitośnie deszcz
i słońce spaliło me włosy,
więc tutaj rosnę
i staję się wielka, jak one…
kamienne kolosy…
i radość wzbiera mi w ciele,
gdy słyszę głosy ciszy
…poezja rodzi z lodu szkielet…
…śmiechem klawiszy
W pałacu wiatrów drżę muzyką…
Już sama jestem… gór echem…
Struną cichą…



Mów dziś ty..



Mów dziś  Ty..
O pajęczynie
I jak potok brzęczy..
……..Mów..
Myśl w przędzy pajęczej
Zaplątana..
Mów.. że obłok
Że czerwień..
że czerń..
I że  któryś dzień się pomylił
Cień zawisnął na kolczyku..
na wargach
……..Mów  Ty..
Tyś harda i pokorna
Miłości błękitu warta..
……..Mów..
Boś  Ty dniem,,
Tobie czerń jest tęczą..
Kolorem..
……..A mnie..
……..Tylko snem..
Więc mów o różach..
I o  białym gożdżiku..
O bukieciku fiołków..
O strumieniu  i szepcie..
O  małym pokoiku..
Że choinka  i świece..
Ze gdzieś na rzęsach..
Zawisły jego słowa..
Och.. mów tak wiele..
Od nowa  mów wciąż..
……..On  Twój..
Mój  mąż..
……..A  ja..
Tylko  Ewa..
Tak cicho odejdę
W gałęzie..
……..Słyszycie ?  Las śpiewa
Piosenkę o szczęściu..
………………………………Gdzie szczęście ?



Odleciałeś..


1

Odleciałeś..
Z gołębiem purpurowym..
W deszcze..
W wiatry..
Nad lasami..
Na chmury..
Nad kwiaty..
Odleciałeś..
A przędzy..
Nie zabrałeś swojej..
Na maki..
Na powoje..
Na chaty..
Przecież..
Byłabym wolna..
Na smutek..

2

Przez marzenie..
Przez sny.. Przez cienie..
Idę do ciebie zawsze..
Me milczenie..

Dziecko spało..



Padał deszcz.  
Po raz któryś mówiła dziś pacierz..
Nie ustami już jednak, lecz duszą.
Chaty w dole i spłakane pola, towarzyszyły jej co dnia.
Jeszcze raz spojrzała na tapczan. Dziecko spało..
Utuliła poduszkami.. Ucałowała..
Teraz już mogła..  - Poszła na górę..
Ostatni raz przytuli się jeszcze do jego ramion..
Ale odsunął ją.. Zaczęła więc schodzić.
Schody uginały się jej pod stopami.
Wirowały w jakimś dzikim tańcu.
Odpłynęła.. Nie pamiętała już nic.
Potem.. Dziwne.. Znalazła się w górze.
Otaczały ją dalekie gwiazdy.
Spokój.. Taki wielki spokój..
Wszystko było obojętne i było jak trzeba.. Ciemność..
 Dlaczego nie martwiła się już o dzieci, i gdzie zginął ból ?
 Nie wiedziała..
Zawieszona u nieba, jak choinkowa bańka. Ona..
Jeszcze jedna gwiazda, na wielkim nieboskłonie.
Czy umarła już ? –  Nie.. Jasność. Białe i zielone fartuchy..
Gożdziki w ręce już obcej, kiedyś kochanego człowieka.
Dziś już nie jej mężczyzny..
Nie.. Nie chcę.. Dajcie mi spać.
Tam w górze było dobrze.. Cicho..
Ciemność..  Tylko gwiazdy..
Chcę odpocząć.. Chcę nie być.. Spać snem wiecznym..
Nie budżcie mnie proszę..  Boję się..  
Muszę odpocząć..
                                                                                   


                                             




     






Monika




Zobaczyłam
Wciśnięty w kąt bramy
Kłębek człowieka
Wystawały tylko
Duże czarne buty
Do pudełka z pieniędzmi
Dorzuciłam setkę
Ciepłe słowo i łzę
I zobaczyłam uśmiech
Spojrzenie zdziwionego nieba
Z twarzą jak pięść dziecka
Wtopiona w otchłań ulicy
19 letnia Monika
Czekała Boga







Nagrodzim..


Bóg w złotej koronie patrzył
Widział zorane pola
Słońce chylące się ku zachodowi
Trójkę ludzi kończących pracę
Uśmiechniętych
Po całodziennym trudzie
Woły idące wolno do domu
Na legowiska
Pracę ludzką i cichy pot
Patrzył i uśmiechał się
Jak oni
Na skórę ozłoconą słońcem
Na zgrubiałe ręce
Na dusze ludzkie proste
I sprawiedliwe
Na pomoc ludzką i wdzięczność
Zaszło słońce i nadszedł wieczór
Pełen grania świerszczy
I zapachów rosy
Minęła noc
I znów wstali ludzie
Witając dzień pieśnią starą
Kiedy ranne wstają zorze.. „
Schylili głowy za słońcem
I podjęli codzienny trud
Znojny i uczciwy
Trud przetrwania co daje chleb
Napięte mięśnie i uśmiech
Nagroda dobrze spełnionego obowiązku
I radość
Patrzył w podziwie Bóg
Potem skinął dłonią
Nagrodzim
Tacy nie zginą ! –
Słońce stało wysoko
Gdy uśmiechnięty i syty
Tej uczty człowieczej
Odszedł do innych obowiązków
Karmić ptaki
I tylko dęby święte
Szumiały dalej swą pieśń
A pod nogami szeleściły paprocie

Siwe oczy





Siwe…
Takie siwe miałaś oczy
Gdy kruche niemowlę
Na dłoniach
Podnosiłaś do gwiazd
Siwe…
Takie siwe miałaś włosy
Gdy dzień rósł
Wraz z twym dzieckiem
A pieszczoty czas
Ci wyrósł w mężczyznę
Siwe…
Takie siwe masz serce
Boś już sama
I syn twój daleko
A łzy siwe…
Co pod powieka
Tak bolą
Tak pieką
W bruzdy na oczach
Przemienił czas

Kocham motyle



Kocham motyle
Błękity
I amaranty
Kocham ich wolność
Tą jedną chwile
Motyle poeci
Artyści motyle
Życia promień wyzwolony
- Kocham motyle
Szmaragdy..
Diamenty łąki..
@
Lecz Ty..
Bądź mrówką..
Czarną i spoconą..
Która
Dla okruszyny chleba
Buduje wieżowce..









I tak mi smutno..




I tak mi smutno.. Minęły lata..
Odeszłam jak gwiazda, co nic nie zmienia
Błysnęłam.. Zgasłam..
I po mych światach
Zostały tylko senne marzenia..
Powiewem skrzydeł
Zleciałam zza światów
By spojrzeć na twarze tak bardzo mi drogie
I zobaczyłam, że nie ma brata
Ni przyjaciela.. co zwał się Człowiek..
I zobaczyłam błękitne morza
I szarość plaż.. ludzkie cierpienia..
Więc po co żyłam.. Kiedy swym sercem..
Nic wam nie dałam.. Świat się nie zmienia..
Po co istniałam.. Minęłam z wiatrem..
Jak płatek śniegu wtopiony w kałuże
I tyle tęsknoty.. i tyle kwiatów..
I gwiazdy ogromne, a łzy nie duże
Chciałam choć dłonią obudzić serca
Spojrzeniem chciałam otworzyć duszę
Wszystko to było tylko marzeniem
Odeszłam w ciszę.. Znów odejść muszę..
I smutek tylko jak kropla wody
I pustka wielka.. I łza czerwona..
Dałam wam miłość.. Dałam wam siebie..
Lecz wichru śmierci.. nic nie pokona
Dopóki ze snu, nie zbudzi się świat
I uśmiech prosty, nie ozłoci drzewa..
Niech więc wam chociaż zaśpiewa wiatr
I woda w strumieniu.. zaszumi.. Ewa
Ja tylko cichym stanę się drzewem
Będę znów marzyć.. i będę śnić..
A kiedy przyjdziesz..
Powiem ci EDEN..Szmerem gałęzi nauczę żyć..
A więc gdy wzejdzie, noc cicha dookoła
Popatrz się w gwiazdy.. Zawołaj mnie..
A byłam ogniem.. I byłam wodą..
Dziś snem tylko będę
Człowieku.. W twym śnie..
















                                                                                    
                                                                  



Życie i drobiazgi..





Życie..
drobiazgi rozrzucone na szkle.. 
kilka kartek zapisanych..
trochę czystych.. 
Jakaś koszula rzucona w kąt.. 
stare kapcie..
i te trochę duszy.. 
co zostało po tobie w powietrzu..
Jakieś zdjęcia.. piosenka i mgła.. 
Cos się siało lat sześć..
A zbiory jednej nocy.. chwili jednej.. 
spowodowały potop..
I dziś.. w gruzach leży świt.. 
i blask nie znany nam już..
Stoi na środku stół.. 
na szyderstwo minionych dni..
Prześnione sny.. 
bez powrotu.. -
Jakiś szafir wygadany przez okno.. 
i kilka uśmiechów..
- Kiedyś ręce ogrzane oddechem..
kiedyś słońce –
- Dziś echem tylko jesteś mych łez..
Dziś góry w mgłach i spętane serce.. 
Kilka drobiazgów.. Nic więcej..
Został miniony dzień.. 
i temat sprzedanych ust..
Na kartki tle.. oczy zostały.. 
i dziś taki mały syn..
taki wielki smutek.. 
bez dłoni tęsknota.. 
wiersz bez twarzy..
I łzy.. strzępy marzeń..
                                       
                                                                                              1985r.

Wiatr chodzi po gontach



…W nudzie
Chmury tylko pływają
A burze grzmocą                                        
Granatowe płachty nieba
 Wiatr chodzi po gontach
Po starych konarach
Tak bardzo się nic nie dzieje..
W ogrodzie kroczy dostojny pan
Tego światka.. 
koloroskrzydły..
I choć gdaczącemu światu
Przybyło trochę
Drobnych, żółtych zabawek
To nic się nie dzieje..
Tylko bardzo mała
Stara kapliczka na ścianie
Pluszcze się znów w słońcu..




Czerwony zachód..



Czerwony zachód
Potem..  Siep nowiu oświetlił rzekę
Łabędzie i żurawie
Opadły na wodę
Wkoło lipy pachnące
Siały woń słodką
Na łąki, na mokradła
Na żywą zieleń pól
Potem żaby zaczęły
Swą wieczorną modlitwę
I zaległa cisza..
Jakiś ptak coś zakrzyczał
Sennie wśród tataraku
Jakiś śmiech
Echem odbił się o trawy
W końcu zasnęło wszystko
Utrudzone gorącym dniem..
Wtedy z bagien wstał anioł
Otulił Ziemię, tęczowymi
Skrzydłami miłości
I zniknął lęk
Spokojna cisza zaległa wśród mgły
Sen..
Tylko skrzydła jeszcze błyszczały
Wśród łóz
Jak ostatni uśmiech..

Był sobie kot..



                                                                                                                              
Był sobie kot, który śledził gwiazdy
ogon nosił wysoko
Był sobie malarz, co malował Światy
perspektywą obłoków
I była dziewczynka
rączki miała malutkie
tęczę na buzi, w uśmiechu
Widziała wyżej, widziała dalej
Swiat był dla niej bez grzechu
Była dziewczynka
taka maleńka
jak ziarenko fasoli
a serce wielkie i słońca pełne
choć umierała powoli
I anioł był biały, piękny skrzydlaty
wziął dziecko na swoje dłonie
i zaniósł serce Bogu do nieba
Duszę w złotej koronie
A Pan popatrzył
Małe, to takie
ale przytulił kochanie
Dał białe szaty i wziął za rękę
Powiedział
- Patrzcie na nie ! -




                                                  10 luty 2009

                                                                                                                                 

                                        




                                                                                                                                                                                            

                                        

15 stycznia 2012

Muszla



Czarnym piórkiem wyznaczyłam linię – HORYZONT
Zatopiłam w nim muszlę, jak statek
Czerwień farby rozlała się po papierze
Zachodziło słońce
W dali gdzieś krzyczały mewy
Domalowałam więc czerwony blask,
Który pochłaniały wody zatoki
Rekin połknął słońce
A mnie zrobiło się smutno
Zerwał się wiatr i morze zagrało
Szmaragdową barwą spienionej trochę toni
Nadchodziła ciemność i gwiazdy
I jakaś groza tej dali
Zatopiłam wzrok za tym horyzontem
Myślałam, ze ujrzę Boga
Ale tam na widnokręgu unosiła się
Koncha mej muszli
Więc z oczu pociekły mi łzy
Nie wiedziałam dlaczego płaczę
Domalowałam więc już tylko oczy




                                                                                                      2011 r.

Zawiał wicher i..



Zawiał wicher i otworzyło się morze..
A z otchłani wzeszedł księżyc
Czerwony i bolesny..
I tylko ptaki
Dalej śpiewały swą pieśń o poranku
Obojętne na śmierć..
Jeden moment.. huk..
I cisza już..
Ustały spory i emocje..
Wieczny sen połączył zwaśnionych..
Już objęci wielkim zimnem
Idą parami przez chmury..                                         





                                                                                                            10.04.2010 rok




Sen ( Przez moment..)


Przez moment
Jedno mgnienie
Byłaś
Nim skryłaś się za snem
Za mostkiem różanym
Tam
Koło tej rzeczki
Co biegnie przez pocztówkę
Byłaś
Poczułam zapach Twych włosów
We śnie
Znany z dzieciństwa
Moje marzenie
Mamo
I mój smutek
Jak mogłabym się gniewać

Płatki róż



Jak pozbieram płatki róż
Miła ma.. Miła ma
Zasnę wśród złocistych pól
Miła ma.. Miła ma
Przeogromne są te pola
Przeogromny jest tu las
I w tej rosie nasza dola
W kłosach złotych
Marzeń czas..

W ziemi czarnej
W trudzie dróg
W skibie żyznej
W bólu nóg
W złotej szacie przyodziany
Idzie do nas Pan nad Pany
W tęczy Jego blasku ran
Przez trud życia Idzie Pan !
Aby świecić nad polami
Aby śpiewać
Wraz z gwiazdami
Idzie z nami przez nasz trud
Dobry Bóg
A Ty zbierasz pomaleńku
Do słoika płatki róż
Miła moja.. Miła moja
Bajki twórz..

Baśnie piękne
Przeogromne
Pełne naszych złotych wspomnień
Bo gdy minie już nasz czas
To zostanie Po nas las
I zostaną nasze drogi
Te Gdzie nas bolały nogi
I gdzie serce Pełne ran
Idzie Pan Idzie Pan..

A gdy zwiędną płatki róż
Mój Kochany do mnie mów
Gdzieś daleko, za gwiazdami
W pustce Gdzie będziemy sami
Gdzie już nie ma żadnych dróg
Mieszka Bóg..
Pełne lilii Jego pola
Tak błękitne
Tak tęczowe
Tak zielone jak nasz las
I tęsknota, która w nas
Taka wielka za ogrodem
I za blaskiem, nowy brzask

Gdzie zgubiłam się w tym świecie
Gdzie zginęłam
W tamtym lesie
Gdy do tańca woła nas
Znowu Las..

Dom i skrzydła




Gdy ciemną noc, uprzędą czarownice
Na niebo wzejdą gwiazdy złote
I wiatr zawieje od księżyca..
Domowi naszemu
Rosną skrzydła wielkie..
W powietrze się wzbija
Unosząc ze sobą  - nas – śpiących
Żegluje wśród chmur gwiazd
Na inne planety
Jak senne ptaki nocy..
A gdy na niebie
Zabłyśnie rosa świtu
Dom nasz cicho w ogród opada..
Szybko skrzydła swe
Chowa na strychu
I tylko złoty pył na ścianie
Oraz zaplątana
U komina mała gwiazdka..
Mówią o podróży..

Noc wigilijna



Noc wigilijna była biała
Smutek chrzęścił pod stopami
Na skraju ciszy
W srebrnej poświacie
Milczała chata..
Niebo było nadmiernie wysokie
Gwiazdami utkane jak brokat stary
W chmurach wiatr rządził
Miotał obłokiem
A jary w lesie pełne tajemnicy
Mieniły się blaskiem
Cieni i księżycy..
Czary i cisza na gałęziach smreków
Błyszczały jak bańki
Na choince, w chacie..
Gdy senne ptaki ranek dzwoniły
W białej wacie śniegu
Usnęła noc..


Kiedy spłonął las..



Kiedy spłonął las
Róże kryształowe
Szary popiół ogarnął Ziemie
Wtedy
Zazieleniły się pola
Błękitne kwiaty wśród łanów zbóż
Aż po horyzont pokryły zbocza
Strach odszedł wraz z księżycem
A gniazda ptasie napełniło życie
Rozświergotane
We mgle szmaragdów..

Cisza




Cisza jest językiem Boga.
Tam tylko pola
Tylko czyste lasy
Tylko łany zbóż
Nie wiele domów.. ludzi..
W takich miejscach
Zawsze myślałam
Że mieszka Bóg..
Tylko szum wiatru
Muzyka drzew
Tylko szmer potoku.
W takiej ciszy
chcę się przytulic
Do ziemi.. trawy..
Nagrzanej słońcem łąki
Do drzew
I zasnąć..
Cisza..
Nie ma pośpiechu
Życie płynie powoli
Leniwie jak rzeka..

Praca.. powolny trud
 Odpoczynek
Zlewają się w jedno..
Wydaje się, że każdy uśmiech
Słońca i drzew
Jest uśmiechem Boga
Jak ta cisza..
           *
Leżę z nosem w trawie
Zapach
Aksamitny dotyk
To życie..
           *