16 stycznia 2012

Dziecko spało..



Padał deszcz.  
Po raz któryś mówiła dziś pacierz..
Nie ustami już jednak, lecz duszą.
Chaty w dole i spłakane pola, towarzyszyły jej co dnia.
Jeszcze raz spojrzała na tapczan. Dziecko spało..
Utuliła poduszkami.. Ucałowała..
Teraz już mogła..  - Poszła na górę..
Ostatni raz przytuli się jeszcze do jego ramion..
Ale odsunął ją.. Zaczęła więc schodzić.
Schody uginały się jej pod stopami.
Wirowały w jakimś dzikim tańcu.
Odpłynęła.. Nie pamiętała już nic.
Potem.. Dziwne.. Znalazła się w górze.
Otaczały ją dalekie gwiazdy.
Spokój.. Taki wielki spokój..
Wszystko było obojętne i było jak trzeba.. Ciemność..
 Dlaczego nie martwiła się już o dzieci, i gdzie zginął ból ?
 Nie wiedziała..
Zawieszona u nieba, jak choinkowa bańka. Ona..
Jeszcze jedna gwiazda, na wielkim nieboskłonie.
Czy umarła już ? –  Nie.. Jasność. Białe i zielone fartuchy..
Gożdziki w ręce już obcej, kiedyś kochanego człowieka.
Dziś już nie jej mężczyzny..
Nie.. Nie chcę.. Dajcie mi spać.
Tam w górze było dobrze.. Cicho..
Ciemność..  Tylko gwiazdy..
Chcę odpocząć.. Chcę nie być.. Spać snem wiecznym..
Nie budżcie mnie proszę..  Boję się..  
Muszę odpocząć..
                                                                                   


                                             




     






3 komentarze:

  1. Witaj Ewuniu...czytam i czytam....podobają
    mi się Twoje wiersze!
    Cały blog jest ekstra!
    Miłego dnia:*
    ulisses8

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj!
    tak tu ciepło i miło..
    ulisses8

    OdpowiedzUsuń