11 listopada 2011

Chciałabym...



Chciałabym ci zostawić na papierze
Mój smutek.. i ból mój tych nocy
Chciałabym.. byś uśmiechnął się do mnie..
Ty mój i nie mój.. uroczy.. kochany śnie..
Powiedzieć bym ci chciała odchodząc,
Żem dla ciebie ci syna zrodziła.. i że ma miłość..
Choć dziś ci nie miła..
Była jak morze..
I chlebem dla nas była lat sześć..
Gdy więc dziś chleba brakuje..
Gdy słońce nasze nie grzeje..
Gdy zatrutym powietrzem nie można oddychać..
I dzieci martwią.. nie cieszą..
Gdy zimna noc.. i smutek z serc wieje..
Brakuje mi twych rąk.. i ciepła twego brakuje..
Boś był mi solą i niebem..
I nic już nie czuje.. prócz tęsknoty i bólu..
Bóg mnie nie chce wysłuchać..
Wołanie bez odpowiedzi..
Ty nie przychodzisz.. noc głucha..
Serce łomocze.. ustaje.. rozum odbiera tęsknota..
Oszalała.. opalona ważka złota..
zawisła na oknie.. na rzęsach naszych..
Jak wielka łza.. miłości do ciebie..

Mów dziś Ty..

Mów dziś  Ty..
O pajęczynie
I jak potok brzęczy..
……..Mów..
Myśl w przędzy pajęczej
Zaplątana..
Mów.. że obłok
Że czerwień..
że czerń..
I że  któryś dzień się pomylił
Cień zawisnął na kolczyku..
na wargach
……..Mów  Ty..
Tyś harda i pokorna
Miłości błękitu warta..
……..Mów..
Boś  Ty dniem,,
Tobie czerń jest tęczą..
Kolorem..
……..A mnie..
……..Tylko snem..
Więc mów o różach..
I o  białym goździku..
O bukieciku fiołków..
O strumieniu  i szepcie..
O  małym pokoiku..
Że choinka  i świece..
Ze gdzieś na rzęsach..
Zawisły jego słowa..
Och.. mów tak wiele..
Od nowa  mów wciąż..
……..On  Twój..
Mój  mąż..
……..A  ja..
Tylko  Ewa..
Tak cicho odejdę
W gałęzie..
……..Słyszycie ?  Las śpiewa
Piosenkę o szczęściu..
………………………………Gdzie szczęście ?



Nie zaznałam Cię Matko

Nie zaznałam Cię Matko
łzami dużego dziecka
spragniona ciepła..
Zapomniałam Cię Matko
wśród oczu obcych
wiedziona złudną
ścieżka miłości..
Bo gdy chciałam Cię Matko
rąk zabrakło
i powietrze objęłam
zmartwiona..
Lecz kochałam Cie Matko
i serce swe kładłam
pod Twe serce i głowę..
Siebie ukradłam nocą Matko
i choć mogłam Ci dać połowę..
dałam całą..
MAMO !..

Przed Bogiem


W kaplicę złożonych palców..
szeptała słowa spowiedzi..
jak zakonnik..
schowana za kapturem wspomnień..
Przebacz mi..
Słowa były łzami, ukrytymi w ławie..
drewnianego kościółka..
Były jej sercem,,
oddanym JEMU na zawsze..
Słyszała Go..
Czoło oparte o stary lakier..
i cisza taka zielona..
Zapach tej ciszy.. 
A w koło las, grał na organach jesień..
i liście złote padały jej w duszę..
Ostatni raz już zranione ciernie..
Powoli..
Zachodziło słońce..
a las stał taki nagi, i cichy taki w promieniach..
- Przed Bogiem byli równi.. -


Tutaj płomienie wiatru...

Tutaj płomienie wiatru
Mnie palą wolnością
I cisza w sercu taka wzbiera
Że czuję oddech wieków…
…niżej, powoli czas umiera…
W gałęziach smreków…
Tutaj osmagał mnie
 bezlitośnie deszcz
i słońce spaliło me włosy,
więc tutaj rosnę
i staję się wielka, jak one…
kamienne kolosy…
i radość wzbiera mi w ciele,
gdy słyszę głosy ciszy
…poezja rodzi z lodu szkielet…
…śmiechem klawiszy
W pałacu wiatrów drżę muzyką…
Już sama jestem… gór echem…
Struną cichą…

EKG

A gdy zabraknie
Słów
Myśl swą nawinę
 Na szpulkę nici
I schowam do szuflady
Na samo dno..
By po czasie
Wyjąć ją
Z zapomnienia lamusa
I namalować
W zeszycie
Obraz purpurowo – złoty
EKG
Swego snu
Na jawie...